Jaką rolę w polskim teatrze odgrywają kobiety? Czy jest w nim w ogóle miejsce na perspektywę kobiecą i co właściwie miałoby wyróżniać takie spojrzenie? Co twórczość polskich artystek mówi o 25-leciu polskiej demokracji? Zarządzenie wchodzi w życie z dniem podpisania. z up. PREZYDENTA M.ST. WARSZAWY /-/ Aldona Machnowska-Góra Zastępca Prezydenta m.st. Warszawy. Teatr Współczesny jest instytucją kultury miasta stołecznego Warszawy. Maciej Englert. Teatr przygotowywał się do jubileuszu 50-lecia (1999r.). Teatr Miniatura jest organizatorem konkursu na sztukę dla młodzieży na temat demokracji. Do wygrania jest 20 tys. zł i możliwość przekazania młodym widzom wartości, bez których demokracja nie będzie mogła istnieć. Odpowiada ono z nawiązką na pytanie, czy teatr dla szkół może być dobry. Czy teatr dla szkół może być dobry? W Warszawie na początku lat 90-tych działał śp. Stanisław Mikołajczyk, który specjalizował się w produkcji i eksploatacji spektakli dla młodzieży szkolnej. Jeździłem z nim starą “Beczką” Mercedesem parę lat Napisz artykuł do gazetki szkolnej na temat popularności kina i teatru w środowisku młodzieżowym.Podaj przykła… Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie. Wypowiedź powinna zawierać od 200 do 250 słów i spełniać wszystkie wymogi typowe dla formy wskazanej w poleceniu. Obecnie szkoły stawiają coraz wyższe wymagania swoim uczniom. Napisz rozprawkę , w której przedstawisz dobre i złe strony takiej sytuacji. fIei. Od 40 lat najlepszy teatr komediowy w Polsce ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ ‌ Szanowni Państwo,Na wiosnę, Teatr Kwadrat przygotował ofertę wyjątkowych tytułów, specjalnie dla młodzieży szkolnej. Zapraszamy na doskonałe komedie: nowatorską „Ciotkę Karola 3:0”, efektowne „Medium”, komiczne „Okno na parlament” oraz na najnowszą produkcję „Promieniowanie. Sceny z życia Marii Skłodowskiej-Curie”. Nasze sztuki zgrabnie łączą nowoczesną formę i efekty specjalne z ponadczasowymi tradycjami Teatru. W lekki i zabawny sposób staramy się trafiać w gusta współczesnego młodego widza, aby przykuć jego uwagę i zarazić pasją do Teatru. Dla grup szkolnych oferujemy atrakcyjne do kontaktu z naszym Biurem Obsługi Widowni: [email protected] oraz tel. 22 się z prośbą o przekazanie tej wiadomości wychowawcom i pedagogom. MEDIUM Witold (Paweł Małaszyński) jest autorem kryminałów i pracuje właśnie nad nową książką z wątkiem spirytystycznym. Kiedy w ich willi zjawia się tajemnicza Madame Arcati udany związek zostaje wystawiony na próbę. Podczas seansu wywoływania duchów zmaterializuje się bowiem największe zmartwienie pani domu oraz najpiękniejsze wspomnienie jej męża w jednej osobie. Duch byłej żony Witolda wywoła w ich życiu spore zamieszanie. Cała nadzieja w tym, że Madame Arcati zdoła odesłać nietypowego gościa z powrotem w Scena25, 26, 27 kwietnia, 17, 18 maja oraz 28, 29, 30 czerwcaBilety ulgowe po 50 i 60 zł w wybranych strefach. Promieniowanie. Sceny z życia Marii Skłodowskiej-Curie. Życiu i pracy Marii Skłodowskiej-Curie będziemy przyglądać się od nieoczywistej strony. Chcąc przybliżyć widzom postać tej dwukrotnej noblistki, zdrapiemy warstwę mitu, którym obrosła i przyjrzymy się kobiecie – jej pasji, jej miłości, jej zwycięstwom i porażkom. Historia Marii Skłodowskiej-Curie jest też opowieścią o rzeczywistości przełomu XIX i XX wieku, o świecie, który był światem mężczyzn… i o kobiecie, która tym światem Kameralna26, 27, 28 maja Bilety ulgowe po 40 i 60 zł w wybranych strefach. Ciotka Karola Tekst to światowa klasyka farsy skrojona zgodnie z XIX-wiecznym sznytem, ale wzięta na warsztat od podszewki i uszyta na nową, bardziej nowoczesną miarę! Zarówno język, gra aktorska, kostiumy czy scenografia, zdają się być jednocześnie klasyczne, jak i skrajnie współczesne. Oto propozycja debiutującego w roli reżysera dyrektora Teatru Kwadrat - Andrzeja Scena30, 31 maja oraz 1, 2 czerwcaBilety ulgowe po 50 i 60 zł w wybranych strefach. wyjątkowe pokazy spektaklu pt. "Sztuka" Zapraszamy serdecznie na niecodzienne wydarzenie. Tylko w kwietniu i maju możecie Państwo uczestniczyć w przedpremierowych pokazach spektaklu pt. "Sztuka". To nasza najnowsza propozycja na Scenę Kameralną, której premiera odbędzie się w męska przyjaźń przechodzi trudną próbę. Yvan się żeni, na szczęśliwe małżeństwo raczej się jednak nie zanosi, za to Marc i Serge dosyć już mają wysłuchiwania opowieści na temat przygotowań do ślubu. Jednak nie to jest prawdziwym zarzewiem konfliktu. Serge kupił dzieło sztuki, za niebagatelną kwotę dwudziestu tysięcy franków. Scena Kameralna 18, 19, 20, 26, 27 kwietnia, 13, 14, 16, 17 maja oraz 9, 10, 11, 13, 14 czerwcaBilety po 80, 60zł we wszystkich strefach. Okno na parlament Polityka jest nieodłączną częścią naszego życia. Często mamy jej dosyć, a od zawsze stanowi źródło żartów i kpin. Emocjonujemy się zarówno codziennymi sukcesami, jak i potknięciami członków rządu (tymi drugimi oczywiście bardziej). Bycie parlamentarzystką to odpowiedzialne zajęcie a presja im większa tym silniejsza potrzeba odreagowania...Zwykła sprawa: romans, o którym nikt się nie dowie. Minister Wilski aranżuje schadzkę z sekretarką partii opozycyjnej. Utrzymanie tajemnicy wydaje się proste do czasu, kiedy w oknie hotelowego apartamentu pojawi się... Scena26, 27, 28 maja Bilety ulgowe po 50 z i 60 zł w wybranych strefach. TUWIM, TRĄBA I KREDKI Kameralne przedstawienie na najmniejszej Scenie Teatru Kwadrat dla dzieci w wieku 4-8 lat. To atrakcyjne, pełne humoru i angażujące wyobraźnię dziecięcą połączenie poezji, muzyki i plastyki. Maciej Kujawski, który znany jest dzieciom jako Kubuś Puchatek z polskiej wersji bajki Disneya prezentuje najzabawniejsze wiersze Juliana Tuwima. Na scenie towarzyszą mu dwaj artyści...Scena Bistro27, 28, 29 maja oraz 1, 2 czerwcaBilety po 25 zł. Kasa ul. Marszałkowska 138:Poniedziałek - - Piątek - - Niedziela - 22 826 23 89BILETY ONLINE: ZAPRASZAMY Dodaj nasze adresy e-mail do swoich kontaktów, aby zawsze wiadomości trafiały do skrzynki odbiorczej, a nie do spamu: [email protected] [email protected] Bądź na bieżąco z tym co słychać w Kwadracie ;) Fika patronuje Wywiad ukazał się w 5. numerze FIKI. Pyta: Lucyna Oporska Ewa Piotrowska – reżyser, absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie, Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku. Dyrektor Naczelny i Artystyczny Teatru “Baj” w Warszawie, wcześniej dyrektor artystyczny Teatru “Maska” w Rzeszowie. Laureatka programu “Młoda Polska” i Ogólnopolskiego Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Europejskiej (dwukrotnie), zdobywczyni “Lauru Dembowskiego”, nagrody przyznawanej przez ZASP (2009), uhonorowana brązowym medalem „Gloria Artis – Zasłużony Kulturze”. Jaką obserwuje pani aktualnie tendencję, jeśli chodzi o zainteresowanie rodziców i dzieci teatrem? Teatr to inny świat – świat stworzony na scenie. Ale właśnie przez tę swoją szczególność stanowi jednocześnie znakomite medium do poznawania tajemnic „rzeczywistego świata”. Może służyć jako narzędzie stymulujące rozwój dziecka. Ważne jest jednak świadome i mądre wprowadzanie dziecka w teatr. Proponowanie mu „teatralnego menu” dostosowanego przede wszystkim do jego wieku i jego potrzeb, czasem potrzeb tego konkretnego, indywidualnego dziecka. A kto najlepiej powinien te potrzeby dziecka znać? Myślę, że rodzice, opiekunowie. Odpowiedzialność za to „odkrywanie teatru” przez dziecko spoczywa właśnie na rodzicach, wychowawcach. Oczywiście to, czy dziecko teatr polubi, zależy od samego teatru, z którym ma kontakt, od spektakli. Bardzo często zdarza się, że rodzice przychodząc na spektakle nie zwracają uwagi na określoną przez teatr kategorię wiekową adresatów, czyli czy są one skierowane do dzieci od trzech, pięciu, sześciu czy od ośmiu lat. Ogromnie ważne jest, by te kategorie zachowywać i przychodzić na odpowiedni spektakl. Nie bez powodu każdy teatr grający dla dzieci przy każdym spektaklu ten wiek odbiorców określa. Często bywa tak, że dziecko jest zbyt małe do właściwego odbioru danego przedstawienia, przestraszy się i podczas spektaklu zaczyna płakać albo nie chce potem pójść do teatru, bo tam jest strasznie czarno i mu się nie podoba. Rodzic dochodzi do wniosku, że teatr nie jest dla jego dziecka odpowiednim miejscem, na czym dziecko traci. Dzieci, które zaczynają swoją przygodę z teatrem od spektaklu odpowiedniego do swojego wieku i możliwości odbioru, mają szansę odkryć fantastyczny świat. Później każde wyjście do teatru jest świętem i takie dzieci nie zadowalają się sztuką byle jaką. Bardzo cieszę się z tego, że w ostatnich latach wzrasta zainteresowanie rodziców teatrem i – co znamienne – młodzi rodzice chcą zaznajamiać z teatrem już niemowlęta. Teatry starają się wychodzić temu zainteresowaniu naprzeciw. Coraz więcej powstaje spektakli dla tak zwanych “najnajów”, czyli dla najmłodszych dzieci w wieku do 3 lat. Badania psychologiczne podkreślają pozytywny, stymulujący wpływ teatru na rozwój maluchów. Oczywiście w tego rodzaju spektaklach konieczne jest stosowanie środków teatralnych odpowiadających percepcji świata tych najmłodszych odbiorców. Ta tendencja we współczesnym teatrze dla dzieci mnie osobiście bardzo fascynuje. Jak zainteresować starsze dzieci teatrem, jeśli mają w alternatywie kino, pozornie atrakcyjniejsze? Kino i teatr to różne sztuki, których moim zdaniem nie należy porównywać pod względem „lepszości”, gdyż każde przedstawia inną wartość. Czy znalazła pani klucz do zainteresowania dzieci i podtrzymywania tego stanu? Klucza na pewno nie ma, tak jak nie ma recepty na dobry teatr czy udane przedstawienie. Wierzę, że jeśli dziecko otrzyma odpowiednie przygotowanie w pierwszych latach życia, to później też jest zainteresowane spotkaniem z teatrem, pod warunkiem, że ten teatr będzie poruszał problemy, które są mu bliskie, tematy adekwatne do jego wieku. Ważna jest też forma spektakli. Uważam, że warto dostosowywać scenografię do współczesnej plastyki, do nowej estetyki, poszukiwać nowych środków wyrazu, bliskich dzisiejszym nastolatkom. To nie jest proste zadanie, bo oczywiście nie chodzi tu o to, żeby w każdym spektaklu używać ekranów do projekcji multimedialnych. Ważne jest również, żeby sięgać do dobrej współczesnej literatury dla dzieci i młodzieży. Aktualnej literatury, czytanej właśnie przez dzieci starsze. Obserwacja tendencji czytelniczych może być dobrą podpowiedzią dla twórców teatru. Istotne jest, aby ludzie teatru śledzili uważnie, co się wokół dzieje, obserwowali wnikliwie rzeczywistość, która nas otacza, podejmowali w teatrze ważne, współczesne problemy i próbowali zainteresować nimi dzieci czy młodzież. Myślę, że pewna korelacja między teatrem a współczesnym światem jest ogromnie ważna, bo stwarza szansę na to, że teatr podejmie tematy interesujące młodego widza. Co zmieniło się w funkcjonowaniu teatrów lalek na przestrzeni ostatnich lat, biorąc pod uwagę pani doświadczenie (Teatr Maska w Rzeszowie)? Pojawiło się rozróżnienie na teatr lalek i teatr dziecięcy. Teatr lalek przestał być już tylko teatrem dla dzieci. Pole do teatralnego działania, jakie stwarzają lalki, jest bardzo szerokie, są źródłem tak wielu możliwości artystycznego wyrazu, że zafascynowały także dorosłych widzów. Coraz mniej dziwi fakt, że na przedstawienie dla dorosłych można wybrać się do teatru lalek. Baj zawsze był postrzegany jako klasyczny teatr lalkowy dla najmłodszych, dla przedszkolaków od 3 roku życia. Obecnie w związku z pojawieniem się nurtu spektakli dla jeszcze młodszych dzieci – od 1 do 3 roku życia, o którym mówiłam wcześniej, jest to już druga kategoria wiekowa widza dziecięcego. Ciekawym i ważnym zjawiskiem ostatnich lat jest fakt powstawania coraz większej ilości prywatnych grup teatralnych, działających na zasadzie stowarzyszeń, organizacji pozarządowych. Stanowią również pewien rodzaj konkurencji dla teatru instytucjonalnego. Poziom realizowanych w tych teatrach spektakli bywa bardzo wysoki, nie ustępują teatrom dotowanym z budżetu państwa. Jest to w sumie pozytywne zjawisko, konkurencja sprzyja zwykle podnoszeniu jakości. Poza tym na funkcjonowanie teatru, zwłaszcza instytucjonalnego, wpływ mają także regulacje prawne, ogólne zasady polityki kulturalnej państwa. W tej chwili zmienia się uchwała dotycząca działalności instytucji kultury, więc bardzo wiele się zmieni w najbliższym okresie w funkcjonowaniu teatrów, nie tylko dziecięcych. Jesteśmy w ciekawym okresie przemian, które dla nas wszystkich nie są jeszcze do końca jasne, więc trudno przewidzieć, jakie będą ich konsekwencje. Czy i czym różnimy się od teatrów dla dzieci na świecie? Jest dużo różnic i dużo podobieństw. Mogę opowiedzieć o moim doświadczeniu z pobytu w Meksyku, gdzie współpracowałam z różnymi teatrami i przyznaję, z pewną satysfakcją, że polski teatr lalek, czy szerzej: polski teatr dla dzieci, stoi na dużo wyższym poziomie. Meksykanie dopiero odkrywają teatr dla dzieci. Inspirują się Europą, nie mają szkół teatralnych kształcących twórców teatru lalkowego. W Polsce są tego rodzaju szkoły, czyli istnieje podstawowa edukacja w dziedzinie teatru dziecięcego oraz teatru lalek i teatru formy. Meksykanie za to mają coś, co u nas dawno zaniknęło, a mianowicie rodziny lalkarskie, które z pokolenia na pokolenie przekazują sobie tradycję lalkową. Około osiemdziesiąt procent przedstawień lalkowych w Meksyku wykorzystuje tradycyjne formy, wywodzące się z kultury ludowej. Ciekawostką jest fakt, że jedyna prywatna szkoła teatru lalek w Meksyku została stworzona przez Argentyńczyka, ponieważ w Argentynie teatr lalek jest bardzo wysoko cenioną sztuką, mającą bogatą tradycję. W Meksyku uważa się, że najlepszy teatr lalek jest albo na Zachodzie, albo w Argentynie. Ja nie podzielam tej meksykańskiej opinii. Widziałam kilka przedstawień z Argentyny i rzeczywiście poziom jest dużo wyższy niż w Meksyku, ale – szczerze powiedziawszy – uważam, że Argentyńczycy mogliby się trochę od nas nauczyć. Uważam za bardzo istotne dla polskiego teatru lalek, że udało nam się przez ostatnie pół wieku stworzyć szkoły wyższe uczące rzemiosła lalkarskiego i zajmujące się problematyką teatru dziecięcego; że powstało wiele instytucji, które zajmują się teatrem dla dzieci i ten teatr wspierają. Dzięki temu tworzenie teatru dla dzieci ma rangę profesjonalnej pracy teatralnej i tak powinno być. Ale mamy jeszcze sporo do zrobienia w kwestii teatru dla najmłodszych. Istnieje takie przekonanie, z którym się zgadzam, że jeśli zaszczepi się w człowieku „za młodu” miłość do teatru i do sztuki w ogóle, to później to procentuje w dorosłym życiu – mamy świetnych artystów i świadomych odbiorców sztuki. Myślę, że możemy się także sporo nauczyć od Niemców czy Francuzów, nasi lalkarze inspirują się sztuką niemieckiego i francuskiego teatru lalek, ale nie tylko… Polski teatr, co jest bardzo cenne, poszukuje stale nowych środków wyrazu w teatrze lalek, czy szerzej: w teatrze formy, dążąc do porozumienia między teatrem a współczesnym widzem. Co jest kryterium doboru repertuaru w Teatrze Baj? Zawsze uważałam, że należy łączyć sztukę współczesną z klasyką i umieć zachować pomiędzy nimi równowagę. Przy doborze repertuaru istotne jest dla mnie, aby mieć propozycje dla widzów w różnym wieku oraz zapraszać ciekawych artystów, realizatorów. Na tym się skupiłam. Ostatnio bardzo mi zależy na teatrze dla najnajmłodszych. Jest to też nasze poszukiwanie innego widza. Moje myślenie o repertuarze jest również odpowiedzią na badania rynkowe, badania potrzeb. Staram się uważnie śledzić to, co się wokół dzieje. Proszę opowiedzieć o projekcie „Dziecko – teatr – świat. Ponad barierami” i powstałym w ramach tego projektu spektaklu “Świat Garmanna”. Temat rzeka. Najpierw były książki Stiana Hole, potem pojawił się pomysł, żeby zrobić na ich podstawie przedstawienie. Wszyscy mówili, że jestem szalona, że to nie jest literatura, która nadawałaby się do wystawienia na scenie. Stwierdziłam, że jeśli wszyscy tak uważają, to właśnie należy się za to zabrać. Najbardziej zafascynowało mnie, że Hole w bardzo prosty sposób mówi o rzeczach podstawowych, ale trudnych, np. o śmierci, o dorastaniu, o lękach, o tym, że możemy się bać, że mamy prawo do tego, że pierwszy dzień w szkole może przerażać. Hole zwraca uwagę, że będąc dziećmi możemy zastanawiać się nad problemem starości, pierwszego zauroczenia, pierwszej miłości. Te wszystkie sprawy zostały poruszone w spektaklu. W ramach projektu zostały również przeprowadzone warsztaty dla wybranych grup dzieci, które obejrzały spektakl. Rozmowy i działania prowadzone podczas warsztatów sprawiły, że dzieci otworzyły się i mówiły o tym, czego się boją i próbowały się tym strachom, lękom przyjrzeć. Przede wszystkim uświadomiły sobie, że każdy się czegoś boi i ma do tego prawo. Okazało się, że jeden chłopiec, który przeżył śmierć taty, po raz pierwszy od pół roku zaczął o tym mówić; uświadomił sobie, że ma prawo do tego smutku, że to nie jest dziwne uczucie. Efekty spektaklu i warsztatów, które zostały podsumowane potem badaniami ewaluacyjnymi, okazały się bardzo interesujące. Ewaluacja wydobyła przede wszystkim wymiar terapeutyczny projektu. Wskazała na przykład zmianę stosunku dzieci do osób starszych. Ta kwestia wizerunku osoby starszej jest istotna w spektaklu i ciekawe jest, w jaki sposób dzieci ją odbierają. Jedna z pierwszych scen spektaklu przedstawia taniec trzech ciotek Garmanna, pań w podeszłym wieku, z balkonikami. Ktoś dorosły miał nawet spostrzeżenie, że w tej scenie naśmiewamy się z osób starszych. Dziecko jednak inaczej odbiera ten wątek spektaklu, utożsamia się z Garmannem i przeżywa relacje z osobami starszymi w podobny sposób jak główny bohater: najpierw widzi starszą osobę jako zdziwaczałą, a potem zaczyna się z nią zaprzyjaźniać, jak Garmann z Panem Znaczkiem. Poznaje, że od doświadczonego, starszego człowieka może się wiele nauczyć, może liczyć na jego pomoc i wsparcie w kłopotach. Badania ewaluacyjne wykazały, że wśród dzieci, które brały udział w projekcie, wzrosła empatia i szacunek wobec starszych. Jakie różnice zauważyła pani w reakcjach widowni polskiej i norweskiej? Tak, trzeba zaznaczyć, a o tym nie wspomniałam, że spektakl „Świat Garmanna” był prezentowany w Warszawie i w Oslo. Różnice w odbiorze dobrze są widoczne na przykładzie ostatniej sceny spektaklu, w której ma miejsce pierwszy pocałunek Garmanna i Johanne. Polskie dzieci podczas tej sceny krzyczą: „Ooo! Całują się, całują!”. A dzieci w Norwegii po przedstawieniu zostawały i chciały rozmawiać o tym z Garmannem. Tu ujawnia się różnica kulturowa. My boimy się mówić o pierwszym dotyku i emocjach z nim związanych. Dzieci norweskie wykazały się większą otwartością. Jeszcze inna reakcja wystąpiła u dzieci z rodzin muzułmańskich, które obecne były na widowni w Oslo – dziewczynki zasłaniały twarz, żeby nie patrzeć na scenę pocałunku. Czy również były widoczne różnice w organizacji pracy związanej z projektem? Ciekawą sprawą było poznanie kultury norweskiej. Wybraliśmy się do naszych partnerów, by się zaprzyjaźnić, wzajemnie poznać. Projekt trwał dziesięć miesięcy. W trakcie pracy organizacyjno-administracyjnej poznaliśmy, jak funkcjonują zwyczaje i zasady w naszych krajach. Na przykład my musieliśmy nauczyć się tego, że nie możemy dziesięciu pytań wystosować w jednym mailu. Norwegowie wolą dostać dziesięć pytań w oddzielnych mailach. Norwegowie dziwili się naszej biurokracji – olbrzymim ilościom pieczątek, podpisów, parafek itd. W Norwegii pieczątki bardzo rzadko są stosowane. Jeśli chodzi o stronę artystyczną, to współpraca była bardzo ciekawa i owocna. Uczyliśmy się od siebie nawzajem profesji aktorskiej na organizowanych w tym celu warsztatach. Dla mnie, jako reżysera, bardzo ważne i inspirujące było spotkanie ze Stianem Hole, które miało miejsce na początku realizacji projektu, realizacji spektaklu. Okazało się, że mamy wiele ze sobą wspólnego, że dobrze się rozumiemy. Stian przyjechał na premierę „Świata Garmanna”. Najlepiej oddają rodzaj naszego artystycznego porozumienia słowa Stiana wypowiedziane po obejrzeniu spektaklu: „Zobaczyłem swoje własne myśli na scenie. To niesamowite uczucie. Dziękuję”. Było to dla niego doświadczenie pełne emocji. Pomimo tak dużej różnicy kulturowej, znaleźliśmy z norweskimi twórcami porozumienie, na przykład w kwestii rozumienia czasu scenicznego. Bardzo pomocna była pani choreograf, Kjersti Engebrigtsen. Kiedy wchodziła na scenę, miała w sobie ten norweski rytm, zdecydowanie wolniejszy od naszego. Uspokajała rytm poszczególnych scen. Ten spokój może być męczący dla naszego odbiorcy, ale po analizie całości spektaklu, rodzaju przedstawionej historii widać, że jest niezbędny. Ważne jest to, że spektakl po projekcie żyje. Odwiedził kilka festiwali teatralnych – “Maskaradę” w Rzeszowie, “Teatralną Karuzelę” w Łodzi, XXV Ogólnopolski Festiwal Teatrów Lalek w Opolu, gdzie Kamil Król zdobył wyróżnienie aktorskie za rolę Garmanna oraz V Międzynarodowy Festiwal Sztuk Współczesnych dla Dzieci i Młodzieży “KON-TEKSTY” w Poznaniu, na którym otrzymał “Nagrodę za rozbudzanie wrażliwości dziecka”. Bardzo ważnym wyróżnieniem dla “Świata Garmanna” jest ATEST Polskiego Ośrodka Międzynarodowego Stowarzyszenia Teatrów dla Dzieci i Młodzieży ASSITEJ – czyli Świadectwo Wysokiej Jakości i Poziomu Artystycznego. Jest to nagroda przyznawana co rok wyróżniającym się spektaklom dla dzieci i młodzieży zrealizowanym w polskich teatrach. W 2010 roku została pani uhonorowana brązowym medalem „Gloria Artis – Zasłużony Kulturze” za wkład w rozwój polskiego teatru lalek – jakie to ma dla pani znaczenie? Poczułam się bardzo wyróżniona. Najczęściej takie medale są wręczane starszym osobom i kojarzyły mi sięz przejściem na emeryturę. Brązowy medal jest jednak przyznawany młodym twórcom i czuję się zaszczycona, że otrzymałam tę nagrodę. Cieszę się, że ktoś zauważył moją pracę. Dla mnie jest to zewnętrzny znak, że moje poszukiwania w obrębie teatru formy, działania podejmowane w kierunku uwspółcześniania teatru, poszukiwania nowych środków wyrazu to właściwa droga. Czasami, podążając tą drogą, czułam jakbym była przeniesiona w czasie i wykonywała pracę Siłaczki z noweli Żeromskiego. Ta nagroda zdarzyła się w ważnym momencie, minął rok od objęcia przeze mnie dyrekcji Teatru Baj, po uprzedniej trzy i półrocznej dyrekcji artystycznej w Teatrze Maska w Rzeszowie. Poczułam więc, że ta praca, którą wykonałam w Rzeszowie, była ważna, znacząca i miała sens. Oczywiście czuję również odpowiedzialność i zdaję sobie sprawę, że mam jeszcze wiele do zrobienia. W rozmowie z Ewą Świerżewską ( wspominała pani o jednym ze swoich marzeń, a mianowicie o teatrze dla dorosłych w Baju – od rozmowy w lutym minie rok, czy są jakieś realne szanse na spełnienie tego pragnienia? Okazało się, że marzenie może być realne. Udało mi się zaprosić do realizacji bardzo ciekawych młodych twórców Marcina Bikowskiego i Marcina Bartnikowskiego. Mają bardzo interesujący sposób myślenia o teatrze, ale nie są związani z teatrem instytucjonalnym. Założyli niezależny Teatr Malabar Hotel, wcześniej byli związani z Kompanią Doomsday. Dużym wyzwaniem było namówienie ich, by zechcieli pracować w teatrze instytucjonalnym, gdyż byli trochę zrażeni swoimi wcześniejszymi doświadczeniami. Prowadziliśmy długie rozmowy. Wspólnie wybraliśmy “Arszenik” z kilku powodów. Teatr Bartnikowskiego i Bikowskiego był zawsze kojarzony jako poważny, niedostępny, niezrozumiały i chcieli zrobić coś, co będzie w kontrze, czyli dowcipną, znaną historię, ale chcieli zrealizować ją w oryginalny sposób, oczywiście w teatrze formy. Marcin Bartnikowski napisał sztukę inspirowaną komedią Kessleringa “Arszenik i stare koronki”, historią uroczych staruszek, które w swej wielkoduszności częstują smutnych, samotnych, starszych panów arszenikiem, żeby pomóc im przenieść się do lepszego świata. “Arszenik” Bartnikowskiego wysnuwa z tej bazowej historii inną historię, wydobywa inne problemy, zagęszcza ją, ale zachowuje klimat czarnej komedii. 20 lutego 2011 r. wraz z premierą “Arszenika” rozpoczął się nowy etap w życiu Teatru Baj, ponieważ premiera sztuki dla dorosłych nie miała w nim jeszcze miejsca. Wiele osób przyszło z ciekawości, co to takiego jest, jak ten teatr lalek dla dorosłych wygląda. Okazało, że spektakl jest atrakcyjny zarówno dla młodzieży, która jest zainteresowana formą animacji, jak i dla ludzi starszych, którzy przychodzą z sentymentu, by odświeżyć sobie tę komedię. We wrześniu tego roku miała miejsce premiera spektaklu “Tymoteusz wśród ptaków” – o czym opowiada i jakie problemy porusza spektakl? Główny bohater, ukochany przez dzieci Miś, boryka się z problemami takimi, jak każdy maluch. “Tymoteusz wśród ptaków” opowiada o podrzuconym przez kukułkę jajku, które znajduje Miś Tymoteusz. Widzi on, że wszystkie ptaki opiekują się jajkami, więc wnioskuje, że nie można zostawić takiego porzuconego jajka i postanawia się nim zaopiekować. Wszystko jest dobrze do momentu, kiedy nie pojawia się Tata, który mówi, że misie jajek nie wysiadują, że to przecież hańba i cały las będzie się śmiał. Od tej pory zaczynają się problemy. To nie jedyny problem, z jakim boryka się nasz bohater. Na jajko poluje Lisica, oczywiście nie w celach opiekuńczych, ale kulinarnych. Cała sprawa toczy się więc o wysiadywanie jajka. Na końcu wykluwa się mała kukułka, którą, jak się okazuje, wysiedzieli Tymoteusz i Lisica. Wszyscy oczywiście uważają, że stare zwyczaje zostały zaburzone. Ta historia osnuta wokół „problemu jajka” z jednej strony dotyczy odpowiedzialności i otoczenia opieką osamotnionego czegoś-kogoś, co-kto nie należy do nas, a nas potrzebuje, z drugiej strony zwraca uwagę na to, że młody człowiek może przełamać pewne zwyczaje i wnieść nowe zasady. Dzieciaki uwielbiają Tymoteusza. Czy według pani Misia Tymoteusza można nazwać kultowym? Jest absolutnie kultowym bohaterem i mimo upływu czasu problemy, z jakimi się styka, nie zmieniają się. Autor Jan Wilkowski był fantastycznym dramaturgiem i świetnie wyczuwał tematy dziecięce. Napisał sześć sztuk o przygodach Misia. Może kiedyś uda się nam zrealizować wszystkie, jak na razie mamy w repertuarze dwie. Czy zdarzyły się jakieś nieprzewidziane sytuacje, niespodziewane reakcje dzieci na spektakle? Zdarzają się różne sytuacje, ale nie traktujemy ich w kategorii nieprzewidywalnych. Wychodzę z założenia, że dziecko ma prawo do przeżywania swoich emocji podczas przedstawień i nie jestem zwolennikiem uciszania młodych widzów w teatrze. Dzieci bardzo często krzyczą podczas spektakli, podpowiadają bohaterom, co powinni zrobić, czasami płaczą, bo się wzruszą, a czasami płaczą, bo temat przedstawiania jest im bliski. Potrafią kilkakrotnie obejrzeć ten sam spektakl. Ktoś mi opowiadał historię dziewczynki, która obejrzała przedstawienie trzydzieści razy, bo miała pewien problem i chciała wszystko dobrze zrozumieć. Czasami dzieci chcą się przytulić po przedstawieniu do bohatera, którego polubiły. Znam historię pewnej dziewczynki, której ojciec był aktorem i gdy była na jednym z jego przedstawień, a tata grał właśnie, że umiera, zaczęła krzyczeć: “Nie zabijajcie mojego taty!”. Przeżyła w związku z tym wielką traumę, ale nie każde dziecko ma tatę aktora… Scenografia w teatrze buduje nastrój i atrakcyjność spektakli. Gdy dziecko zapragnie zostać “konstruktorem” i poznać tajniki oraz mechanizmy działania sceny, musi czekać aż do momentu studiów? Scenografia jest bardzo istotna, szczególnie w teatrze lalek, teatrze formy. Niekiedy zdarza się, że scenograf staje się ważniejszy od reżysera, co ma miejsce w teatrze na Litwie. W Polsce scenograf raczej uzupełnia wizję reżysera. Jeśli chodzi o wiedzę o teatrze, w tym o scenografii, lalkach, to młodzi widzowie mają okazję zdobyć ją w Teatrze Baj podczas spotkań w ramach programu edukacyjnego “Teatr wiem co to”. Dzieci zapoznają się wówczas z tajemnicami zakamarków sceny, z pracą i warsztatem aktora, z różnymi rodzajami lalek teatralnych i same próbują sztuki animacji. Dorastając, mamy zawsze parę koncepcji na swoje dorosłe życie, zazwyczaj są to spektakularne zawody, jak kosmonauta, pilot samolotu, szalony naukowiec etc., co później ma mało wspólnego z rzeczywistością. Jak było w pani przypadku – teatr był w pani głowie od początku czy może to rodzinna pasja? Zawsze byłam blisko teatru, od szkoły poczynając. Pierwszy był taniec, którym zajmowałam się do dwunastego roku życia. Najpierw sama chciałam tańczyć, a potem założyłam grupę taneczną i przygotowywałam choreografię. Zaczęłam przygotowywać taneczne przedstawienia, w których pojawiały się słowa i tak zrodził się we mnie teatr…, a potem studia w Akademii Teatralnej. Jaka sztuka, którą obejrzała pani ostatnio, poruszyła emocje, myśli i została trochę na dłużej w pani głowie? Wiele obejrzałam w ostatnim czasie przedstawień, ale spektaklem, który pozostał i poruszył moje emocje, był spektakl Philippe Genty “Nieruchomi podróżnicy”. Zupełnie nie spodziewałam się, że tak mocno we mnie zostanie. Jest to jeden z tych spektakli, o którym nie potrafię opowiadać, ale wiem, że zapamiętam go na bardzo długo. Na koniec chciałam jeszcze zapytać o plany repertuarowe na przyszłość: równowaga między klasyką i nieco odważniejszymi spektaklami, czy myśli pani nad inną proporcją i w ogóle kierunkiem? Myślę, że w moich wcześniejszych wypowiedziach przejrzyście opowiedziałam o zainteresowaniach i planach teatralnych. Może jeszcze zdradzę, że w najbliższym czasie planujemy realizację przedstawienia dla „najnajów”. A w tym sezonie teatralnym, w maju odbędzie się premiera „Emila ze Smalandii” Astrid Lindgren. Autorem adaptacji i reżyserem spektaklu będzie Konrad Dworakowski. Reżyserowane przez niego spektakle znakomicie trafiają do dzieci, są pełne energii, muzyki, dowcipu oraz zaangażowania w obronę praw dziecka – do radości, psot, pięknego dzieciństwa oraz własnego patrzenia i pełnego odczuwania świata z wszystkimi jego odcieniami. Sądzę, że przygody uroczego uparciucha ze Smalandii dorosłym przypomną dzieciństwo, a dzieci zainspirują do “dobrych pomysłów”. Kiedyś dla młodych teatr był czymś wspaniałym, chętnie chodzili na wszystko, na co mogli. Teraz jest zupełnie inaczej – młodzież w takim miejscu zobaczymy chyba tylko wtedy, kiedy wybiorą się z przymusu, bo idzie cała szkoła. Co takiego się zdarzyło, że nastąpiła taka zmiana? Z pewnością, jeśli zapytamy osoby, które chodzą do szkół średnich czy gimnazjów, ile razy w życiu byli z własnej, nieprzymuszonej woli w teatrze, wyniki byłyby przerażające. Przecież według nich, nie ma tam nic do robienia, wystawiane sztuki dotyczą starszych dzieł, które nikogo z młodych nie interesują. Teatr jest zupełnie nieistotny i nieatrakcyjny dla młodzieży od spopularyzowania wynalazku braci Lumière. W każdej chwili przeciętny młody człowiek może pójść na seans filmowy. Wybiera to co mu się podoba, jaki ma nastrój i czego oczekuje po przeczytaniu recenzji (zakładając oczywiście, że takimi się kieruje). Jest to łatwe, wygodne i banalne wręcz. Po co więc komplikować sobie życie? Poza tym, nie ukrywajmy – chodzi również o cenę. Przeciętny licealista nie będzie wydawał majątku, kiedy może się okazać, że sztuka jest zwyczajnie nudna. Pieniądze wydać może na coś bardziej potrzebnego w jego ocenie – ciuchy, kosmetyki czy nowe gadżety, którymi pochwali się przed znajomymi. Sporą konkurencją dla tradycyjnych teatrów są chociażby teatry tańca, czy teatry tworzone przez amatorów w domach kultury czy tego typu instytucjach. Wstęp na takie spektakle jest przeważnie darmowy lub za drobną opłatą, co ma przyciągać młodzież. Kolejna rzecz – nie w każdym mieście znajdziemy dobry teatr, gdzie wystawiane sztuki są na wysokim poziomie, a aktorzy występujący to „gwiazdy”. Nie ujmuję tu oczywiście talentu tym, którzy mimo ciężkiej pracy się nie wybili na większych scenach – niestety zwyczajnie nie są oni doceniani. Szczerze mówiąc, jeśli nie mieszkamy w jednym z większych miast, nie ma takiej możliwości na dobre widowisko z ciekawą obsadą. Teraz tylko takie przyciągnęłyby rzeszę widzów. Już nie patrząc nawet na młodą publiczność, ale także tą starszą. Ostatnim elementem, który powoduje, że młodzi nie chodzą do teatrów, jest z pewnością fakt, iż jest to instytucja uważana jednak za dość przestarzałą. Ubiera się wtedy galowy strój, bądź coś bardziej odświętnego, trzeba się nienagannie zachowywać i dostosować do obowiązujących reguł. Teraz po prostu wiele młodych osób nie lubi czegoś takiego i powodem ich nieobecności na spektaklach może być właśnie to. Ja, jako młody człowiek z przykrością stwierdzam, że wśród moich znajomych jeśli znajdę dwie osoby, które pojawiają się czasem w teatrach, to będzie sukces. Sama rzadko się tam wybieram z prostego powodu – nie znalazłam jeszcze czegoś takiego, czym zainteresowałabym się na tyle, by wydać sporą kwotę i spędzić tam ponad dwie godziny. Podejrzewam, że nie jestem jedyna, a to naprawdę szkoda. W takich miejscach jak chociażby Warszawa, gra na deskach teatru jest wspaniała, ale co z tego, kiedy dzieli mnie od tego miejsca ponad pięćset kilometrów? By: Kinga Redaktor portalu. Czytanie książek, pisanie o nich, zajmowanie się kulturą i mediami, to moja codzienność. Nie czuję się w tym najlepsza, ale ciągle dążę do doskonałości. Największą miłością mojego życia jest sport, dla którego jestem w stanie zrobić wiele. Siatkówka, piłka ręczna, koszykówka, sporty zimowe… Mogłabym wymieniać w nieskończoność. Kalendarium – Sierpień 2014Jak zachęcić młodych do czytania?Trollowanie – czy warto się tego obawiać? See all this author’s posts Komentarze komentarze Published by Kinga Redaktor portalu. Czytanie książek, pisanie o nich, zajmowanie się kulturą i mediami, to moja codzienność. Nie czuję się w tym najlepsza, ale ciągle dążę do doskonałości. Największą miłością mojego życia jest sport, dla którego jestem w stanie zrobić wiele. Siatkówka, piłka ręczna, koszykówka, sporty zimowe… Mogłabym wymieniać w nieskończoność. View all posts by Kinga Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility StartSzkoła Ogłoszenia DyrekcjiPatron szkołyHistoriaPoczet sztandarowyStatutProgram wychowawczo - profilaktycznyLokalizacjaDoradztwo ZawodoweBezpieczna szkołaBiblioteka szkolnaIzba Tradycji Czynu NiepodległościowegoSpołeczność DyrekcjaNauczycieleWychowawcyMickiewiczacyPedagog szkolnySamorząd UczniowskiRzecznik Praw UczniaNasi OlimpijczycyKlasa ukraińskaDla uczniów Kalendarium roku szkolnegoDzwonkiPodręcznikiDla maturzystówDla rodziców Rada RodzicówZebrania z rodzicamiKonsultacjeNumer konta Rady RodzicówStudniówka 2022PRZEKAŻ 1%Dla ósmoklasistów Strona naboru elektronicznegoRegulamin rekrutacjiUlotki o klasachPrezentacja o szkoleFilmy o szkoleDni Otwarte SzkołyUroczystości szkolneProjekty Archiwum PRLPOWERE-TwinningCiekawi świata. Ciekawi przyszłościStawiamy na rozwójOchrona Własności IntelektualnejWspólnota PolskaNarodowy Program Rozwoju CzytelnictwaNowe Horyzonty Edukacji FilmowejErasmus+Europejski Korpus SolidarnościGdy gaśnie pamięć ludzka...Projekty społeczneKonkursy LiterackieJęzykoweJęzyk angielskiJęzyk francuskiJęzyk hiszpańskiJęzyk niemieckiMatematyczneFizyczneChemiczneGeograficzneBiologiczneCzytelniczeHistoryczneArtystyczneReligijneKontaktRODO Nic więc dziwnego, że czasami młodsi studenci, słysząc nazwisko Kazaneckiego, potrafili powiedzieć o nim tylko tyle, że był białostockim poetą - pisze Magdalena szybką sondę wśród znajomych osób. Jedno proste pytanie: czy wiesz, kim był Wiesław Kazanecki? I zwykle padała ta sama odpowiedź. Prawie wszyscy z rozbrajającą szczerością stwierdzili, że nie mają pojęcia. Wyjątkiem był pewien 24-letni absolwent III LO, który powiedział, że "Kazanecki był białostockim poetą i chyba pisał erotyki". Jedna z osób przez kilka minut zastanawiała się, skąd zna to nazwisko. W końcu usłyszałam, że to z pewnością ktoś sławny. I że pochodził z Białegostoku. Ale kim był? "Chyba aktorem".Kto powinien odpowiedzieć szczegółowo na to pytanie? Studenci oraz absolwenci filologii polskiej. Zwłaszcza w Białymstoku. Jako że zaliczam się do przed chwilą wymienionych, mogę wyznać, że z twórczością Kazaneckiego zapoznałam się pod koniec czwartego roku. Na zajęcia o poecie poświęciliśmy półtorej godziny. I tylko dlatego, że pan doktor, z którym miałam przyjemność mieć ćwiczenia, jest wielbicielem poezji naszego regionalnego twórcy. I wtedy po raz pierwszy przeczytałam zbiór wierszy "Koniec epoki barbarzyńców".Nic więc dziwnego, że czasami młodsi studenci, słysząc nazwisko Kazaneckiego, potrafili powiedzieć o nim tylko tyle, że był białostockim inni białostoczanie? Czy młodych ludzi nie interesuje Kazanecki? Czy nie przemawia do nich twórczość poety? Trudno powiedzieć, skoro większość osób nigdy nie słyszała tego nazwiska. A jeśli nawet słyszała, to nie bardzo kojarzy, o kogo właściwie Chyba dlatego, że coraz mniej osób czyta książki. Poezję? Wydaje mi się, że jeszcze mniej. Ilu młodych ludzi przeczytało wiersze czy opowiadania Kazaneckiego? Ilu z nich wie, że taki poeta istniał?Powiedzmy sobie szczerze - w dobie dzisiejszej kultury masowej poezją interesuje się garstka osób. I najczęściej nie są to młodzi ludzie. Wystarczy iść do szkoły i zapytać napotkanych uczniów, kim jest Wisława Szymborska. W podstawówce najczęściej słyszaną odpowiedzią jest "poetka". Czasem można usłyszeć "noblistka". Co poniektórzy nawet potrafią wymienić kilka tytułów jej wierszy. A przecież Wisława Szymborska do twórców niszowych nie należy. Uczymy się o niej już od najmłodszych lat. Jej "Gawędę o miłości do ziemi ojczystej" za moich czasów recytowali na języku polskim wszyscy uczniowie. Czy nadal recytują? Nie wiem. Są oczywiście osoby, dla których literatura jest ogromną pasją. I które namiętnie pochłaniają kolejne książki. Czy one wiedzą, kim był Wiesław Kazanecki?Niekoniecznie. Bo chociaż w Białymstoku przyznawana jest Nagroda Literacka im. W. Kazaneckiego, to jednak o samym twórcy wcale nie mówi się zbyt wiele. A raczej nie mówiło, bo być może ten rok to zmieni. Miasto planuje wiele imprez, na których nazwisko poety będzie wymieniane bardzo często. W poniedziałek, 16 marca, w ramach festiwalu literackiego "4 pory książki", odbyło się spotkanie dotyczące twórczości tego utalentowanego białostoczanina. Głównym tematem miało być pytanie "Czy Kazanecki dla młodych?". Z postacią poety bliżej można było się zapoznać także 19 marca, we placu miejskim i w białostockich pubach wyświetlano 20-minutowy film o białostockim twórcy. W planach jest także konkurs recytatorski w gimnazjum nr 15, którego patronem jest Kazanecki. Będzie też cykl spotkań w ramach "Czwartków u Sleńdzińskich", konkurs plastyczno-literacki dla dzieci i młodzieży i spotkania poetyckie w kawiarni Fama. A Poczta Polska wydała specjalną kartę pocztową. Wszystko w ramach Roku też cykl spotkań "Wędrówki z Kazaneckim" w Teatrze Dramatycznym. Pierwsze już za nami. I tu zaskoczenie. W sobotę, 21 marca, sala była wypełniona po brzegi. W większości młodzi ludzie. Co poniektórzy stali nawet na korytarzu. A klimat spotkania był naprawdę niezwykły. Zaczęło się od warsztatów teatralno-poetyckich. Żadnej nudy, żadnego czytania poezji w "podręcznikowy sposób". Każdy wiersz przeżywano razem z poetą, który go kiedyś napisał. Z Wiesławem swoim mężu pięknie mówiła Halina Kazanecka. Pięknie, to znaczy z miłością. O swoim życiu u boku poety opowiadała nie z wyżyn poezji, ale z prozy codzienności. O tym, jak palił w piecu, bo to "męski obowiązek". O tym, jak irytowały go spóźniające się autobusy. I o tym, jak trudno jemu - mężczyźnie o wzroście dwóch metrów - znaleźć koszulę, której rękawy sięgałyby nadgarstków, a nie kończyły się za co się okazało? Że ci młodzi ludzie, z których część nie znała wierszy Kazaneckiego, więcej: nawet nie słyszała o poecie, chcą przyjść na kolejne spotkanie. Z nim, z ludźmi, którzy go znali, z jego warsztaty odbędą się już 25 kwietnia. Widać więc, że coś się dzieje. I dzieje się dobrze. Więc może niedługo na pytanie: "Czy wiesz, kim był Wiesław Kazanecki?", będzie można usłyszeć odpowiedzi inne niż do tej pory.

czy teatr może być dziś atrakcyjny dla młodzieży